Jadwiga Krok

Krynica Zdrój

Jadwiga Krok

GOSPODARSTWO EKOLOGICZNE „KROK”

Krok po kroku...

Mówi o sobie z dumą – jestem ze wsi. Prawdziwa „kobieta pracująca” – nie boi się żadnego zajęcia i każdemu poświęca się całym sercem. Najbardziej cieszy ją, że dwójka dzieci postanowiła wrócić do rodzinnego gospodarstwa i kontynuować dzieło rodziców. Gdy perliczki, które hoduje pani Jadwiga, swoim hałasem dają się jej za mocno we znaki, to ucieka na kilka dni w ciszę pobliskich uzdrowisk.

Czy ludzie dzisiaj wiedzą, jak wygląda perliczka?

Ktoś, kto nie zna perliczki, nie jadł ani nie przygotowywał, może być zdziwiony… (śmiech). Miałam kiedyś taki przypadek – pani z Krakowa zadzwoniła, że kupiona od nas na targu perliczka jest dziwnie sina. Zdziwiłam się, przeprosiłam i zaproponowałam, że za tydzień dostanie kolejną. Klientka przyjechała, ogląda i mówi, że wszystkie są sine. Wtedy wytłumaczyłam, że perliczka ma takie ciemne mięso. Ten ptak to nie kurczak, jest ruchliwy, chwili spokojnie nie ustoi... A mięsień który pracuje, wyrabia się, jest ciemny.

Kto przyjeżdża po Państwa wyroby?

Ludzie z okolicy – z Nowego Sącza, Gorlic, Krynicy, ale i z Warszawy oraz ze Śląska. Osoby w różnym wieku, choć z przewagą tych młodszych, widać bardziej zainteresowanych kwestią zdrowego jedzenia. Często przyjeżdżają odwiedzić rodzinę i dowiadują się o nas pocztą pantoflową. To najlepsza rekomendacja!

Cieszy to Panią?

Oczywiście! Cieszę się, że coraz więcej osób docenia jakościową żywność. Z drugiej strony, czasem ktoś mówi, że takiego rosołu jak z naszej kury czy perliczki nie jadł od czasów dzieciństwa. To miłe…

Skąd pomysł na ekologiczną hodowlę drobiu?

Skończyłam zootechnikę na Akademii Rolniczej. Mieliśmy z mężem gospodarstwo, trzeba było coś zrobić, żeby nie leżało odłogiem, jak wiele innych w tej okolicy. Staraliśmy się zawsze coś uprawiać. Cały czas oboje pracowaliśmy, prowadziliśmy przez 10 lat szkołę rolniczą, potem ja uczyłam w gimnazjum, aż do emerytury. Zawsze mieliśmy kilka kur, a kiedy dzieci były małe, trzymaliśmy też krowy. W sklepach nic nie było, więc żeby dobrze i zdrowo jeść, a na tym nam zawsze zależało, trzeba było samemu to wyprodukować. Później hodowaliśmy strusie. Kiedy jednak przestało się to opłacać, zajęliśmy się najpierw kurami, a potem doszły perliczki. I wówczas na dobre przestawiliśmy się na ekologię, mamy certyfikowane gospodarstwo ekologiczne.

Plany na przyszłość?

Pomału dochodzi nam hodowla kaczek. Ale nic na wielką skalę, bo w ekologii nie da się robić dużo i dobrze. Najbardziej cieszy mnie to, że nasze dzieci wciągnęły się w rodzinne gospodarowanie. Córka skończyła technologię żywności, syn jest po studiach politechnicznych. Zięć, który pochodzi z miasta, też nam pomaga. Mamy następców, mamy czas, żeby przekazać im tajniki ekologicznej hodowli. A tego nie da się nauczyć w rok, to trzeba zobaczyć, poczuć.

Jak się Pani tutaj żyje?

Doskonale, mnie nigdy do miasta nie ciągnęło, moim życiem jest wieś. Praca w gospodarstwie, ze zwierzętami – to naprawdę kocham. Gospodarstwo się rozwija, rodzina bardzo chętnie tu przyjeżdża. Jeden z braci męża, lekarz prowadzący klinikę w Salzburgu, mówi, że u nas jest jak w raju. Odpowiadam mu żartem, że ja w tym raju wstaję codziennie o 5.30!

W takim razie gdzie Pani odpoczywa?

Nie możemy wyjechać na długo, ale zawsze się staramy przynajmniej na weekend. Żeby zostawić te kury i perliczki… Często jeżdżę do Buska-Zdrój na kąpiele siarkowe. I tam, przez trzy dni nie robię dosłownie nic. Jestem jednak spokojna, że zostawiam gospodarstwo w dobrych rękach. Oczywiście zawsze sobie trochę pogderam, jak to dzieci mówią… (śmiech)

A jakie ma pani marzenia?

Marzę, żeby mnie nogi nie bolały! Mój szwagier mówi – nie przejmuj się, to nie jest wina twoich nóg, to wina twojego peselu. Widać – pesel mam do niczego, ale tego już nie zmienię… (śmiech)

GOSPODARSTWO EKOLOGICZNE „KROK”
Biała Niżna 35, 33-330 Grybów
 +48 609 832 204
 Eko.strus@vp.pl

Comments are closed.