Patrycja Stefanów-Kot

Krynica Zdrój

Patrycja Stefanów-Kot

Właścicielka i Szefowa Kuchni restauracji Koncertowa w Krynicy-Zdroju wyróżnionej dwiema czapkami Gault&Millau. W 2017 roku zdobyła tytuł "Kobieta Szef Regionu Polska Południowa", a w 2018 i 2019, jako jedna z pięciu szefowych kuchni w całej Polsce, otrzymała nominację do tytułu Kobieta Szef przyznawanego przez Żółty Przewodnik G&M.

Swoją kuchnię opiera na lokalnych produktach najlepszej jakości, które tworzą smaczne i ciekawe dania nawiązujące do tradycji, ale korzystające z dorobku współczesności. Ma doskonałą pamięć do smaków i zapachów, a charakteryzuje ją niezwykła skromność i niezłomna pracowitość. Wiele pomysłów na nowe dania przywozi z licznych podróży, nawet tych dalekich. W pracy stawia na cierpliwość, pokorę i uczciwość. Nade wszystko ceni sobie wolność w tym, co robi.

Urodzona w kucharskim czepku...

Niezwykle skromna, pracowita i oddana swojej pracy. Za radą męża wzięła udział w programie Top Chef, co kompletnie odmieniło jej zawodowe życie.

Prywatnie – mama dwóch córek Darii i Wiwianny. Po cichu ma nadzieję, że jedna z nich przejmie w przyszłości stery rodzinnej restauracji – byłoby to już trzecie pokolenie właścicieli krynickiej restauracji Koncertowa.

Jak zareagowałaś na propozycję wzięcia udziału w tegorocznej edycji Tasty Stories?

To dla mnie olbrzymie wyróżnienie. Cieszę się, że Janusz docenił w ten sposób moje umiejętności.

Właśnie, jak długo znasz Janusza Myjaka, szefa kuchni restauracji Szósty Zmysł w Hotelu SPA Dr Irena Eris w Krynicy? W końcu oboje stąd jesteście.

Już ze 30 lat… Pierwszą pracę po skończeniu szkoły Janusz dostał u nas, w restauracji Koncertowa, którą prowadził wtedy mój tato. I muszę to powiedzieć – Janusz jest wyjątkowym człowiekiem, nie tylko utalentowanym kucharzem. Szanuje ludzi, nie ma uprzedzeń jeśli chodzi o miejsce kobiet w kulinarnym świecie. Bo niestety, my kobiety, w kuchni mamy trochę pod górkę. Jak kobieta wchodzi do kuchni, to ma zwykle obierać lub sprzątać. Chociaż niektórzy twierdzą, że nawet to źle robimy. A Janusz ma szerokie horyzonty i ogromne doświadczenie. Dużo się od niego nauczyłam, wydobył ze mnie wiedzę, która gdzieś drzemała, ale nie do końca umiałam z niej korzystać. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Jak to się stało, że zajęłaś się gotowaniem?

Można powiedzieć, że gastronomię mam we krwi. Mój tato był Polakiem urodzonym w Meksyku. Rodzice mieszkali tam jakiś czas, potem wrócili do Polski. W połowie lat siedemdziesiątych, niedaleko Poznania, otworzyli swoją pierwszą restaurację. A potem tato wymarzył sobie, że zamieszka w górach. I tak znaleźliśmy się w Krynicy. Koncertowa była w sumie ich czwartą restauracją.
Po szkole gastronomicznej zaczęłam pracę, ale nie u rodziców. Prowadziłam stołówki w Nowym Sączu, miałam dwa bary szybkiej obsługi. I wtedy zmarł mój tato. Ktoś więc musiał zająć się restauracją.

Dałaś sobie radę?

Cóż, były wzloty i upadki. Mój styl gotowania zmienił się na dobre, kiedy w 2014 roku wzięłam udział w programie Top Chef. Wtedy uświadomiłam sobie, jak chcę gotować. Potem były różne staże, między innymi u Wojciecha Amaro. Postanowiliśmy z Darkiem, moim mężem, zmienić kuchnię naszej restauracji. Dużo podróżowaliśmy i podpatrywaliśmy. Darek zajął się obsługą sali, a ja kuchnią. I powoli wszystko zaczęło się na nowo układać…

Co jest dla Ciebie najważniejsze w kuchni?

Jakość produktu. Jak jest dobry, to potrawa sama wychodzi. Zawsze staramy się również osobiście poznać naszych dostawców. Nie używam w kuchni żadnych gotowych przypraw ani polepszaczy smaku. Dla mnie istnieją tylko sól, pieprz i zioła. U mnie nie znajdziesz gotowych frytek i nuggetsów z kurczaka, o które pytają czasem rodzice…

Co im wtedy odpowiadasz?

Że nie mam dziecięcego menu. Nie rozumiem, czemu dziecko nie może zjeść jagnięciny, gęsi, kaczki czy pstrąga. Nie mówię, że w życiu nie podam frytek, ale wtedy musiałabym zrobić je sama.

Dzisiejsi rodzice nie uczą dzieci nowych smaków?

Tak, w dużej mierze to błąd rodziców. Dziecko od początku powinno być przyzwyczajane do różnych potraw. Moja pięcioletnia córka, Wiwianna, wchodzi do kuchni i mówi – O, jak tu pięknie pachnie! To chyba są grzyby… Ona już rozpoznaje te zapachy. Tak, problem jest w głowach rodziców. Nasza rodzina dużo podróżuje i dzięki temu moje córki ciągle poznają nowe smaki. One zjedzą już niemal wszystko.

Dokąd wyjeżdżacie?

Różnie. W ubiegłym roku była Panama, Karaiby, Wietnam i Singapur.

W większości rodzin to kuchnia jest takim miejscem, które integruje. A u Ciebie? Też spotykacie się w kuchni?

Tak. Staramy się jednocześnie, żeby każdy miał w kuchni swoje obowiązki. Starsza córka, Daria, ma 13 lat i prawdziwą „rękę do mąki”. Wypieka chleby, bułki, bułeczki drożdżowe. Sama kombinuje i modyfikuje przepisy. Tłumaczę jej, że to prawdziwy dar, że to nie często się zdarza.

Jakie cechy charakteru powinien mieć dobry szef kuchni?

Sumienność i wytrwałość. Bo są chwile, kiedy zaczyna się wątpić. Danie nie wyszło, gość nie był zadowolony, ktoś zamieścił w Internecie niesprawiedliwą opinię. Wtedy pytasz siebie, po co to wszystko… Poza tym, przyznajmy – mimo różnych produktów i potraw, nasza praca jest też nieco monotonna…

Pracujesz z mężem. To dobry układ?

Jesteśmy małżeństwem 18 lat i ten układ działa bez zarzutu. Kiedy jednego z nas nie ma w restauracji, to drugiemu źle się pracuje. Poza tym Darek jest moją tarczą ochronną. A w domu staramy się nie rozmawiać o pracy, choć nie zawsze nam to wychodzi… (śmiech)

Kim byłabyś, jeśli nie zostałabyś kucharzem?

Jako mała dziewczynka marzyłam, żeby zostać stewardesą. Może dlatego, że o mało co nie urodziłam się w samolocie. Rodzice wracali właśnie z Meksyku do Polski. Mama trafia na porodówkę dosłownie kilka godzin po wylądowaniu. Pewnie dlatego tak lubię jeździć po świecie…

A do jakiej potrawy porównałabyś się?

Deser z białej czekolady i bitej śmietany – ponieważ jestem na diecie… (śmiech). Takie smakołyki są dla mnie teraz nieosiągalne, więc nie mogę przestać o nich myśleć.

Szefowa kuchni na diecie?

Oj, musiałam trochę wziąć się za siebie! (śmiech) Chodzi po prostu o sprawność fizyczną. W kuchni trzeba przecież dużo pracować, a ja zamierzam to robić jeszcze przez wiele lat.

Comments are closed.