Filip Kądziołka – Gospodarstwo Rybackie Pstrągowa Dolina

Kolacja Flora i Fauna

Filip Kądziołka

Gospodarstwo Rybackie Pstrągowa Dolina

Jak rybak w wodzie...

Filip Kądziołka jest rybakiem od 15 lat. Jego historia to łzy i niewiarygodne szczęście, strach i nadzieja, głód i pyszne wędzone ryby, ale najważniejszą częścią tej opowieści są wspaniali ludzie wokół, o których opowiada z niewyobrażalnym szacunkiem… Dzisiaj zaopatruje najlepsze restauracje i hotele w regionie, a jego pstrągi i jesiotry docierają do klientów już w godzinę od złożenia zamówienia. Dlaczego Ziemia Sądecka to jego miejsce na Ziemi i co sprawia mu największą satysfakcję w zawodzie? Czytajcie.

Kocha pan ryby?

Oczywiście.

Za co?

Za to, że są (śmiech). Że dają przyjemność pobytu nad wodą i obcowania z przyrodą. Ale gdy hobby zmienia się w pracę, to romantyzm odchodzi. Zostaje ciężka codzienna robota, która musi być wykonywana sumienne i rzetelnie. Bez względu na porę roku, dnia, czy pogodę.

Skąd pan się tutaj wziął?

Pochodzę spod Tarnowa. Przyjechałem tu kiedyś z ojcem na grzyby. Mój kolega z Krynicy powiedział, że to stare gospodarstwo rybackie, założone jeszcze w 1962 roku, jest do sprzedania. A że byłem na piątym roku Akademii Rolniczej, stwierdziłem, że trzeba coś zacząć robić w życiu. No i tak gospodaruję sobie, już od 15 lat…

Jest ciężko, więc co tu pana trzyma?

Przyroda i ludzie, którzy tu mieszkają. Czuć ich obecność na każdym kroku. Życie tutaj nie jest łatwe, pogoda nie rozpieszcza. Zimą temperatury poniżej minus 25 stopni nie należą do rzadkości. Egzystując w takich trudnych warunkach, ludzie muszą sobie pomagać. Potrzebny traktor, samochód, pomoc przy zwózce drewna z lasu lub przy naprawie instalacji elektrycznej? Nie ma sprawy. Ta ziemia kształtuje twarde, solidne, a jednocześnie pogodne charaktery, które dają drugiemu człowiekowi to, co najlepsze – swój czas.

Pan też potrzebował pomocy?

Wielokrotnie. Okazało się, że wiedza z książek nie wystarcza. Ryby do nas mówią i trzeba nauczyć się ich słuchać… każdy rok, miesiąc, każde wyjście nad staw to lekcja. Nie można postępować wbrew naturze, ona i tak bezlitośnie nas kiedyś zweryfikuje. I przez pierwsze 10 lat natura skutecznie i boleśnie pokazywała mi, co wolno robić, a czego nie. Na przykład, kiedyś, w ciągu jednego tygodnia, musiałem zlikwidować wszystkie ryby. Nie raz stawałem przed wyborem – kupić jedzenie czy zatankować samochód? I wówczas sąsiadka zapraszała na obiady – ma dziesięcioro dzieci, jedenasta gęba to nie problem. Odwdzięczałem się jej pomocą w domu. Tak po prostu.

Co w takich chwilach daje siłę?

Świadomość, że jest następny dzień. Na pewno lepszy. Oczywiście pierwszą myślą było – uciekać, rzucić to wszystko. Ale przychodzili ludzie i przekonywali – pracuj dalej. Pomagali. I potem przytrafiało się coś dobrego. Teraz wychodzę już na prostą, ale poprzednie lata były bardzo trudne.

Słychać człowieka, który kocha to, co robi i jest bardzo zdeterminowany…

Bo nie-pasjonaci i nie-wariaci do hodowli ryb się nie nadają! Nie da się ściśle trzymać cyferek. Mój znajomy, pytany o zakładane zyski, porównuje naszą sytuację do wizyty w kasynie. Masz w kieszeni milion złotych, ale z czym wrócisz? To zdecydowanie nie jest zajęcie dla każdego. Potrzeba nie tylko dużo wiedzy i doświadczenia, ale również cierpliwości i szczęścia, po prostu.

Pańska największa satysfakcja…

Prostsze pytanie poproszę… (śmiech) Dla mnie największą satysfakcją jest dziś to, że moje dzieciaki są od rana uśmiechnięte. Że każdy dzień jest normalny i rodzina w końcu nie musi martwić się, jak zapłacić rachunki. A zawodowo? Pochwalę się, że jako producent współpracuję z najlepszymi restauracjami i hotelami na naszym terenie. Moje pstrągi i jesiotry hodowane są w warunkach półnaturalnych. Osiągamy maksymalnie 20-25 ton ryb rocznie, dla porównania – duży producent potrafi wyprodukować nawet 300 ton. Nie wozimy też ryb poza Ziemię Sądecką, bo czas dostawy wpływa na jakość. U mnie, klient z Krynicy, dokąd mamy 17 kilometrów, otrzymuje świeży towar najpóźniej po godzinie od złożenia zamówienia.

Czyli znalazł pan swoje miejsce na ziemi?

Wydaje się, że na razie tak, choć niepewność związana z hodowlą ryb oduczyła mnie snucia dalekosiężnych planów. Tylko szkoda, że jak założę garnitur, to znajomi mnie nie poznają bo na co dzień pracując ciężko fizycznie człowiek jest brudny i śmierdzi rybami… (śmiech).

GOSPODARSTWO RYBACKIE PSTRĄGOWA DOLINA
mgr inż. Filip Kądziołka
Łabowa 186, 33-336 Łabowa
 +48 18 475 13 35    +48 691 916 082
 Filip@PstragowaDolina.pl

Comments are closed.