Mariusz Białek – Futura XXI

Kolacja Sielanka

Mariusz Białek

Futura XXI

Muuuzyka...

Mariusz Białek to wielbiciel muzyki, jazdy terenowej i swojego gospodarstwa, gdzie hoduje mięsne bydło najwyższej jakości w Polsce. Dba o nie, dogląda i jest dumny, jak prawdziwy farmer. Odwiedzając go i jeżdżąc z nim po łąkach, czuliśmy, że ma kontrolę nad wszystkim w swoim życiu i biznesie, wie czego chce i czego nie chce. Kocha przestrzeń, szanuje zieleń i uwielbia Pavarottiego, którego słuchaliśmy razem z jego stadem herefordów okrążającym terenowy samochód, z którego dobiegała muuuzyka.

Skąd pomysł na hodowlę i produkcję wołowiny?

Cóż, moja historia jest nieco inna niż większości hodowców, bo ja nie jestem rolnikiem. Był bodajże 1999 rok. Działałem wówczas prężnie w branży developerskiej. Nagle trafiła się okazja do kupna upadającego gospodarstwa rolnego na Warmii. Były PGR. Zarówno zabudowania, jak i ziemia były bardzo zaniedbane. Ale od razu urzekło mnie to piękne, malownicze miejsce. Pomyślałem – świetna inwestycja. Później nie miałem pomysłu, co z tym zrobić. Uprawa zbóż – ani intensywna, ani ekologiczna – jakoś mi nie leżała, również pod względem biznesowym. W 2002 czy 2003 roku pojechałem do USA. W stanie Montana, rozmawiałem z tamtejszymi przedsiębiorcami, którzy poradzili mi, żebym założył hodowlę bydła mięsnego. Już miałem przed oczami te dojarki i mleko! Ale, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że bydła mięsnego się nie doi. Amerykanie zrobili mi całą lekcję na ten temat, między innymi doradzili, jaką rasę wybrać. Mówię im – przecież w Polsce ludzie steków nie jedzą. Zapewniali – zobaczysz, wkrótce będą jedli! (śmiech). Uwierzyłem… Z drugiej strony, sam jestem smakoszem wołowiny, więc ten projekt idealnie łączył biznes z moimi własnymi zamiłowaniami. I tak dzisiaj mam tu, na Warmii, największe stado herefordów w Polsce – już ponad 600 sztuk chodzi sobie po łąkach.

Co jest potrzebne, żeby osiągnąć sukces?

Przede wszystkim pasja. A później oczywiście solidna wiedza rolnicza. I tu zaczyna się kwestia doboru współpracowników. Udało mi się pozyskać pełnych zapału, młodych ludzi, którzy byli w stanie szybko nauczyć się tego, czego im brakowało. Na przykład, obecny zarządca gospodarstwa zaczynał u mnie jako student na praktykach. Jednak szybko dostrzegłem jego otwartą głowę i oddanie z jakim podchodził do pracy, ziemi i zwierząt.

Jest pan bardzo zajętym człowiekiem. Często pan przyjeżdża na Warmię?

Latem jestem tu co drugi weekend, a bywa, że i częściej. Jazda samochodem po tym rozległym terenie to dzika frajda… (śmiech). A przy tym, ponieważ herefordy należą do rasy nieagresywnej, spacery wśród krów też są bardzo przyjemne. Nawet mój dorosły syn, mając w perspektywie dalekie zagraniczne wakacje, powiedział, że wolałby przyjechać tu, w warmińską ciszę i spokój. Czuję olbrzymią satysfakcję, jak na to wszystko patrzę.

Czuje się pan jednym z pionierów dobrej wołowiny w Polsce?

Tak. Tym bardziej, że najpierw, przez wiele lat, to przedsięwzięcie było kosztownym hobby. Biznes pojawił się dopiero, gdy powiększyliśmy skalę działania. A za nią musiał przyjść oczywiście odpowiedni marketing, który pomógł pokazać nasz produkt rynkowi.

Polacy lubią wołowinę?

Lata sprzedaży mięsa z bydła ras mlecznych, które nie jest produktem idealnym, spowodowało odwrócenie się od wołowiny. Pokutuje u nas niestety mit wołowiny twardej jak podeszwa, trudnej do obróbki kulinarnej. Uważam, że trzeba rynek odtworzyć, potencjał polskiego rolnictwa jest przecież gigantyczny. W produkcji bydła mięsnego moglibyśmy być potentatem na skalę europejską… Z drugiej strony dobrego mięsa wciąż brakuje. A ktoś, kto chce odżywiać się świadomie, powinien wiedzieć, w jakich warunkach hodowane są zwierzęta. Zresztą teksturę, zapach i smak dobrego mięsa wyczuwa się od razu.

A jakie steki pan lubi najbardziej?

Steki rib eye, które pochodzą z samego serca antrykotu. Najbardziej soczyste, najwięcej w nich smaku. Nie muszę sięgać po polędwicę, która, wbrew pozorom, nie ma aż takich walorów smakowych. W polskiej gastronomii pokutuje takie błędne przekonanie, że polędwica jest najlepsza. Ale prawdziwy smakosz szuka innych kąsków. Cenię sobie również rostbef. Chociaż są też inne kawałki mięsa, które mają wyjątkowy smak, na przykład baweta.

Czy do pańskiej wołowiny trzeba specjalnych umiejętności kulinarnych?

Tu się zaczyna zabawa – dobra wołowina nie potrzebuje żadnych umiejętności. Udaje się zawsze. Steka z dobrej wołowiny trudno zepsuć. Chyba, że ktoś go spali na wiór. Hmmm, dlatego w niektórych najlepszych restauracjach wcale nie pałają chęcią do podawania steków. Kucharz nie może się wykazać (śmiech)…

Futura XXI Sp. z o.o.
Gospodarstwo Rolne
Mysłaki Małe 2A, 14-310 Miłakowo
 +48 89 758 50 62  +48 728 490 836
 bok@futura21.pl

Comments are closed.